Czułam się jakbym stała pomiędzy niebem, a piekłem. Między dobrem, a złem, ale to nie zależało ode mnie gdzie się znajdę. No dobra, może w połowie zależało to i ode mnie. Ale nie planowałam tego przecież... Nad tym co zrobiłam, nawet nie myślałam. To wszysto zdarzyło się pod wpływem emocji jakich doznałam. Musiałam to wszyskto przecież jakoś odreagować.
Kiedy On odszedł, bałam się wyjść z własnego domu. Nawet zwykłe przejście przez pasy mogło być dla mnie zagrożeniem. Mogłam zginąć nawet w tej chwili, a to wydawało się dla mnie najbardziej przerażające... Bez Niego to już nie to samo.
Ponownie zawołałam jego imię, ale nie przyszedł. Mógł chociaż cokolwiek odpowiedzieć, ale nic się nie stało. Dobrze wiedziałam, że mnie słyszał. Na szczęście nie miał możliwości wstępu do mojej głowy chyba, że mu na to pozwoliłam.
Opadłam cała we łzach na kanapę i przykryłam się kocem. Tak właśnie spędziłam ostatnie tygodnie mojego życia. Ale może zacznę od początku czemu to się stało... Ale to dłuższa historia. Chciałabym, abyście ją poznali, jak było naprawdę i wiem, ze schrzaniłam niektóre momenty, ale już tego nie cofnę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz